Autorka w powieści ustanowiła troje głównych bohaterów, każde z traumatyczną przeszłością, która rzuca światło na ich przyszłość. Świetne! Oby tak dalej! Niestety, dalej nie było nic interesującego, autorka nie pokusiła się o rozbudowę wątku psychologicznego postaci, chociaż ten mógłby znacząco wpłynąć na odbiór utworu, Gwoli wyjaśnienia nadmienić należy, że element budowania szałasu (tu dowiadujemy się po co i dlaczego?) był całkiem interesujący. Nie do końca zrozumiałym wydawało nam się również, dlaczego autorka wprowadza do powieści terapeutkę Alainę szukającą wsparcia u swojej studentki.
Ciekawym zabiegiem było budowanie postaci w oparciu o konflikt interesów: terapeutka Alaina zabiega o romans z ojcem podopiecznej, Owen, twardy i męski mężczyzna, okazuje się miękkim jak gąbka, zaś Reese, zaledwie dwudziestodwulatka, o wiele bardziej dojrzała emocjonalnie niż jej partner.
Jak zauważyły czytelniczki, o czym śpieszę donieść, powieść ma charakter profilaktyczny, lub za takowy winna być traktowana. Porusza bowiem problem badań partnerów w celu uniknięcia zakażeń chorobami wenerycznymi. Kończąc omawianie powieści odniosłyśmy się ponownie do celu powstania takiej powieści. Padały odpowiedzi: dla rozrywki, dla komercji. Tak jest zapewne, bo poza faktem, że powieść traktuje o problemach emocjonalnych, to tych emocji nie wyzwala u czytelnika. Powieść jednak niesie pewną nadzieję i przestrogę przed tym, by przeszłość nie przesłoniła nam teraźniejszości.
Co było bardzo miłe i warte podkreślenia - taka luźna powieść wyzwoliła w nas przyjemny nastrój i dobry humor. Dużo żartowałyśmy, było także dużo śmiechu tak potrzebnego w dzisiejszej rzeczywistości. Spotykamy się niebawem…